Tworzenie listy gości to jedno z najtrudniejszych zadań stojących przed narzeczonymi. Jesteście pierwszy raz w roli państwa młodych i nie zawsze wiecie, jakim kluczem się kierować. Rodzice naciskają, byście zaprosili osoby, których nie znacie lub nie pamiętacie. Podobnie jak w wielu innych życiowych sytuacjach, tak i tu nie da się uszczęśliwić wszystkich. Co zrobić, by uniknąć wpadek i być zadowolonym z rezultatu?

Nr 1 na liście zadań

Większość par zaczynających przygotowania stresuje się, że jeśli rozpoczną planowanie zbyt późno, to nie uda im się znaleźć odpowiedniego miejsca na wesele lub ktoś zarezerwuje wszystkie najlepsze zespoły albo zabraknie czasu na uszycie idealnej sukni ślubnej. Tymczasem jednym z najważniejszych punktów na ślubnym spisie „rzeczy do zrobienia” jest przygotowanie listy gości. Tworzenie jej bywa też jednym z pierwszych momentów wymagających od was − narzeczonych wypracowania kompromisów między sobą wzajemnie i z innymi członkami rodziny.

Trudnymi doradcami w tworzeniu listy gości są rodzice. Często naciskają, że konieczne jest zrewanżowanie się zaproszeniem na ślub i wesele znajomym, którzy kiedyś zaprosili naszych rodziców na wesele swoich dzieci.

Inne pytania, które często zadaje sobie wiele par narzeczonych to na przykład: Czy musimy zapraszać wujostwo i kuzynostwo, mimo że nie widzieliśmy ich od ponad 20 lat? Czy daleką rodzinę wypada zaprosić tylko na ślub? Czy musimy zapraszać na wesele dzieci? Jak wytłumaczyć rodzicom, że na naszej wymarzonej liście gości nie uwzględniliśmy wszystkich ich znajomych? Pojawiają się tu również dylematy związane z kosztami: Czy rodzina pana młodego powinna ponosić koszty związanie z zaproszeniem gości z jego strony, a rodzina panny młodej związane z zaproszonymi gośćmi z jej strony? Czy może podział kosztów powinien przebiegać zupełnie inaczej? Na przykład po połowie.

Jeśli pragniecie, aby lista waszych gości była jak najbliższa tej wymarzonej, a musicie wziąć pod uwagę zdanie rodzinnych doradców, przygotujcie się na kilkutygodniową batalię, wymagającą użycia wszystkich waszych umiejętności negocjacyjnych i mediacyjnych. Być może wydaje się wam teraz, że odzieram ten wspaniały czas planowania ślubu i wesela z romantyzmu, ale twarda rzeczywistość jest taka, że czasem sami Narzeczeni nie mają decydującego głosu w sprawie własnego wesela. Często ostatnie zdanie w sprawie listy gości należy do tego, kto uroczystość finansuje. Jeśli to rodzice wykładają pieniądze, dzieci muszą zaakceptować fakt, że na ich weselu pojawią się znajomi mamy i taty. Jeśli uroczystość finansujecie samodzielnie – wtedy łatwiej Wam będzie przekonać wszystkich do własnego zdania, choć pewnie też nie bez problemów.

Ślubna etykieta

Chyba każda para, z jaką pracowałam, ma na swoim koncie jakieś „ofiary” będące rezultatem wyborów podejmowanych w trakcie planowania listy gości. Spędzam z narzeczonymi wiele czasu i często jestem uczestnikiem dyskusji na temat tego, „co powinniśmy”, „co ludzie powiedzą”, „czy ich nie obrazimy”. Ostatecznie często liczba pozycji na spisie gości sprowadza się do pieniędzy. Powiedzmy, że zgodnie z Waszymi planami stać was na zaproszenie 100 osób, a rodzice wymuszają dodatkowych 20. Z czego zrezygnujecie? Z wymarzonej sukni? Z najlepszego fotografa, którego zdjęcia zawsze was zachwycały? A może trzeba będzie zmienić cały model uroczystości i zamiast całonocnego wesela ograniczyć się do obiadu poślubnego dla bliskich i wieczornej imprezy dla znajomych? Dobrze jest podjąć świadomie decyzję na samym początku, tak aby na każdym kolejnym etapie nie odczuwać frustracji.

Najważniejsza rada, jakiej udzielam „walczącym” z listą gości narzeczonym jest taka, aby pamiętali, że ludzie to energia. A w czasie ślubu i wesela potrzeba im wyłącznie pozytywnej energii. Czy zatem warto zapraszać kogoś, kto jest wam nieprzychylny? Jeśli przyjdą, to czy ich złe nastawienie, negatywna energia – narzekanie i marudzenie nie popsują wam nastroju? Z drugiej strony, jeżeli spory z rodzicami sprowadzają się ostatecznie do zaproszenia nie 20, a 2 czy 4 dodatkowych osób, to może nie warto się kłócić…

Z dziećmi czy bez?

Kwestia tego, czy wypada zaprosić na wesele rodziców bez dzieci, to temat kolejnej niekończącej się dyskusji w świecie narzeczonych.

Według mnie wesele to impreza dla dorosłych. Spędziłam na przyjęciach ostatnich 12 lat i rzadko się zdarza, żeby wszyscy rodzice i dzieci na jednej imprezie byli naprawdę zadowoleni. Jeśli latorośle na weselu muszą się pojawić, konieczne jest zapewnienie im opieki.

Jestem zdecydowaną zwolenniczką zapraszania dzieci na ślub. Nie widzę też problemu w tym, aby po ślubie dzieci zostały zaproszone na obiad weselny. Resztę wieczoru powinny już jednak spędzić w domu lub pod opieką członków rodziny albo niani. W przeciwnym razie za 2−3 godziny ani one, ani ich rodzice nie będą się dobrze bawić.

Jeśli dzieci na weselu muszą się pojawić, normą staje się zatrudnianie opiekunek i animatorów, którzy zajmą się najmłodszymi gośćmi. Wiąże się to jednak z dodatkowymi kosztami i wiele par uważa za absurd to, aby musieli ponosić jeszcze takie wydatki. Tyle że dzieci pozostawione na weselu bez opieki mogą nieźle namieszać i zakłócić przebieg skrupulatnie opracowanego scenariusza. W końcu to tylko dzieci.

Czasem jednak dzieci po prostu należy zaprosić. Pracowałam kiedyś z parą, którą w wysłanych zaproszeniach nie uwzględniła dzieci, ale podczas potwierdzania przybycia wielu gości zaznaczyło, że będzie z dziećmi. Zdarzało mi się organizować wesela, w których uczestniczyło 20, a nawet 40 dzieci. To takie drugie „małe wesele” na weselu. Planując opiekę nad dziećmi, trzeba szczególnie zadbać o dwa momenty. Pierwszy to składanie przysięgi małżeńskiej (w kościele albo w urzędzie). Wtedy powinna panować błoga cisza – to chwila ważna, podniosła i wzruszająca, której atmosferę mogą popsuć krzyczące czy biegające po kościele latorośle gości. Drugi taki moment to „pierwszy taniec pary młodej”. Zawsze dbam o to, aby wtedy na parkiecie byli tylko państwo młodzi.

Krok po kroku

Zacznijcie od stworzenia LISTY PODSTAWOWEJ. Dodajcie do niej LISTĘ REZERWOWĄ. Jeśli macie dużo czasu do momentu ślubu, roześlijcie SAVE THE DATE – z informacją o terminie i miejscu, w jakim planujecie uroczystości (można je wysłać nawet na 6 czy 12 miesięcy wcześniej). Z informacji zwrotnych zorientujecie się, jaki procent gości „się wykruszy”.

Ostateczne zaproszenia należy przekazać gościom na 2−3 miesiące przed ślubem. Zawsze proście o potwierdzenie przybycia, najlepiej na minimum 3 tygodnie przed terminem wesela. Z mojego doświadczenia wynika, że zwykle 10−15% zaproszonych rezygnuje z uczestnictwa w uroczystościach ze względu na inne zobowiązania, plany wyjazdowe albo jakieś zdarzenia losowe. Z tego też powodu warto w umowach z właścicielami obiektów deklarować nieco mniejszą liczbę gości, niż zakładana. Znacznie prościej będzie ją można zwiększyć niż zredukować.

Decyzja należy do Was, ale ja odradzam dopraszanie gości „na ostatnią chwilę”. Na tydzień przed można zaprosić na urodziny, ale na wesele nie wypada. Goście łatwo wyczują, że znaleźli się wśród zaproszonych tylko dlatego, że ktoś inny zrezygnował.

Jak zapraszać?

Nie myślcie, że kiedy lista gości jest już gotowa, to kończą się dylematy. Bo oto stajecie przed kolejnym: czy zaproszenia trzeba koniecznie przekazać osobiście?

Zacznijcie od matematyki. Bez względu na to, co wypada, spróbujcie oszacować czas, jakiego Wam potrzeba, aby dostarczyć wszystkim zaproszenia osobiście. Przełóżcie to na godziny oraz dni i przeanalizujcie, czy przy waszych aktualnych obowiązkach rodzinnych i zawodowych będziecie w stanie do wszystkich dotrzeć w odpowiednim terminie. W przypadku większości par, z którymi współpracuję, okazuje się, że dostarczenie wszystkich zaproszeń osobiście jest po prostu nierealne.

W Stanach Zjednoczonych i wielu krajach Europy Zachodniej standardem jest wysyłanie zaproszeń tradycyjną pocztą do wszystkich – nawet do rodziców i najbliższej rodziny. W Polsce zwyczaj przekazywania zaproszeń osobiście jest bardzo silny, choć nieco się rozluźnia w zderzeniu z aktualnym tempem życia. Dlatego najbardziej popularny dzisiaj model to taki, w którym osobiście przekazuje się zaproszenia członkom najbliższej rodziny. Wszyscy pozostali otrzymują zaproszenia listownie. Aby mieć pewność, że zaproszenia dotrą do adresatów, można do nich zatelefonować i uprzedzić ich, że wkrótce w swojej skrzynce pocztowej powinni spodziewać się takiej przesyłki.

Przygotowanie zaproszeń, ich treść, odmiana polskich nazwisk na zaproszeniach, a później kwestia usadzenia gości to kolejne sprawy. O tym jednak opowiem przy innej okazji. Pamiętajcie, by do każdego zadania na przedślubnej liście podchodzić z pozytywnym nastawieniem. W końcu chodzi o wasz najpiękniejszy dzień życia. Na pewno się uda!

Artykuł pochodzi z „Magazynu Wedding”